Siłowanie z historią i ślady dzieciństwa - spotkanie ze znaną pisarką Sylwią Chutnik
Mówi o sobie, że urodziła się w Warszawie, nie w Polsce. Czytać uczyła się na warszawskich neonach, a jej dziadek ze strony taty mówił po warszawsku i śpiewał piosenki Grzesiuka. - Warszawa w moim życiu rozpoczęła się w dwójnasób” - stwierdziła podczas spotkania autorskiego Sylwia Chutnik, pisarka, która goszcząc na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego prowadzi warsztaty pisarskie dla studentów Sztuki kreatywnego pisania w Instytucie Filologii Polskiej na Wydziale Filologicznym.
Spotkanie autorskie z Sylwią Chutnik odbyło się 16 października na Wydziale Filologicznym jako wydarzenie towarzyszące warsztatom. Gospodarzami spotkania byli dr hab. Anna Filipowicz, prof. UG oraz dr hab. Artur Nowaczewski, prof. UG.
- Trzykrotnie nominowana do nagrody literackiej NIKE, laureatka paszportu „Polityki”, publicystka, działaczka społeczna i przewodniczka po Warszawie. Sylwia Chutnik swoim biogramem i swoimi osiągnięciami mogłaby obdzielić trzy osoby. Po podzieleniu na trzy zapewne nadal każdy obszar tej działalności byłby imponujący - powiedział dr hab. Artur Nowaczewski, prof. UG.
Pisarka poza aktywnością literacką i publicystyczną ma również duży dorobek akademicki. Z wykształcenia jest kulturoznawczynią. Ukończyła Gender Studies na Uniwersytecie Warszawskim, a także studia polsko-żydowskie w Instytucie Badań Literackich PAN. Rozprawę doktorską „Codzienność Warszawy w latach 1954-1955. Zmysły, ciało, obyczaje” napisała pod kierunkiem profesor Małgorzaty Szpakowskiej. Jest także przewodniczką po Warszawie i autorką przewodnika „Warszawa kobiet”.
- Warszawa rzeczywiście może być wspólnym mianownikiem wszystkich tych aktywności: społecznej, literackiej i naukowej - przyznała Sylwia Chutnik.
Najpierw miejsce, dopiero potem bohaterowie
Podczas spotkania autorskiego pytano, jak konstruuje swoje narracje?
- Zdarzało się, że najpierw było miejsce, a dopiero potem cała reszta. Najpierw była konkretna knajpka bądź skrzyżowanie ulic, a dopiero potem pojawiały się postaci. Tak było w przypadku „Kieszonkowego atlasu kobiet”, który rozpoczął się od krwawej historii targowiska Zieleniak na warszawskiej Ochocie czyli na dzisiejszym bazarze na Banacha. To historia związana przede wszystkim z Powstaniem Warszawskim i ludnością cywilną, zwłaszcza kobietami i dziewczynkami, wobec których stosowano przemoc seksualną. 17 lat temu, kiedy odbyła się premiera książki, właściwie nie mówiło się na ten temat, ponieważ nijak nie łączyła się z heroizmem. Mało tego, osoby cywilne, również w kontekście polityki historycznej, były nieobecne. Dopiero po latach w Muzeum Powstania Warszawskiego upamiętniono osoby cywilne, które zginęły podczas powstania - mówiła.
Kulturoznawczyni wspominała, że kiedy pisała „Kieszonkowy atlas kobiet”, mieszkała tuż obok Zieleniaka, robiła tam zakupy, codziennie mijała to miejsce, ale jego historię poznała dopiero z gazety lokalnej. Niemniej, jak zauważyła, „historia sama pchała się przed oczy”. Rzecz dotyczy wydarzeń z sierpnia 1944 roku, kiedy to na Zieleniaku dochodziło do masowych gwałtów i zabójstw. Historycy podają, że w pierwszym tygodniu sierpnia przeszło przez Zieleniak 60 tys. ludzi:
- Znajdujemy się w Gdańsku, gdzie historia z bardzo różnych dekad też przenicowuje mury domów i miejsca w bardzo różny sposób. I to jest pytanie, na ile my, mając na uwadze przeszłość i to, co zdarzyło się kiedyś, możemy żyć teraz, korzystając z tej przeszłości? Jest taki popularny hasztag „Pamiętamy”, ale co dalej? Co to w ogóle znaczy? - zastanawiała się.
Sylwia Chutnik przypomniała także, że Dzidzia, tytułowa bohaterka jej drugiej powieści mówi wprost, że „ona w tej chwili odwołuje historię, bo ma dość pamiętania i zastanawiania się, czy kolejne pokolenia muszą spłacać grzechy przodków, którzy niewłaściwie i niehonorowo zachowywali się podczas wojny”:
- Dlaczego musimy być cały czas unurzani w tym, co zdarzyło się osiem dekad temu? Dlaczego nie możemy żyć tu i teraz, a przynajmniej na własny rachunek? Oczywiście te gesty są z góry skazane na porażkę. Wydaje się też, że moje bohaterki i bohaterowie doskonale zdają sobie z tego sprawę, a mimo wszystko siłują się z historią - mówiła warszawianka, dodając, że „ten symboliczny gest daje asumpt do tego, żeby zastanowić się, po co nam przeszłość i historia”. - Jeden z aktorów powiedział kiedyś, że ma dosyć tego, że idąc z kubkiem kawy ulicami Warszawy, co chwila widzi na fasadach domów tablice z informacjami: „Zginął”, „Zamordowano”, „Ku chwale pamięci”, że on chciałby iść takimi ulicami miasta, które nie byłyby tak mocno zanurzone w przeszłość, które nie są poplamione krwią. On wolałby, żeby Warszawa była niczym bezstylowy hotel albo jakieś miejsce pomiędzy, w którym można poczuć się sobą i je napełnić sobą, a nie odnosić się tylko i wyłącznie do przeszłości. Taka jest też ta moja Warszawa - nieustająco mocująca się ze sobą - tłumaczyła pisarka.
Ślady dzieciństwa
W odpowiedzi na pytanie, jak wyglądał proces poznawania i wchodzenia w historię miasta, Sylwia Chutnik przyznała, że czytać uczyła się na warszawskich neonach, a jej dziadek ze strony taty mówił po warszawsku, śpiewał piosenki Grzesiuka i był „chłopakiem z Woli”. Nawet jeśli na pewnym etapie życia niektóre sytuacje wydawały jej się „obciachowe i żenujące”, to kiełkowały w niej, by zaowocować później w literackiej formie.
- Urodziłam się w Warszawie i mimo tego, że bardzo dużo podróżuję, to właściwie mogę powiedzieć, że całe życie tam mieszkam.Trochę jak Miron Białoszewski, który, kiedy pojechał do Nowego Jorku, to nawet Piątą Aleję porównywał z Marszałkowską. Ja też mam te odniesienia, nie tylko zresztą do warszawskiej topografii. Warszawa to jest moje miejsce A. Bez planu B - mówiła.
W twórczości Sylwii Chutnik wybrzmiewa temat nie tylko transformacji ustrojowej, ale i antropologicznej. Podczas spotkania zastanawiano się, co można zaproponować młodemu pokoleniu, które przemian z lat 90. już nie pamięta. Prof. UG Anna Filipowicz, pytała o to, jak wyglądałyby przyszłe „Atlasy…” 2.0 i 3.0, pisane przez młodych pisarzy? Gdzie można byłoby ukierunkować ich uwagę?
- Patrzenie wstecz jest ważne. Nie bez znaczenia jest fakt, że moje pokolenie zajmuje się czasami późnego PRL-u i transformacją. Co tu dużo ukrywać, jesteśmy sentymentalni i tak pewnie będzie dalej. Te wspominki, ale też osadzanie konkretnych postaci w konkretnych miejscach sprzed czterech dekad będzie nadal aktualne w kontekście pisania również dla przyszłych pokoleń - mówiła gościni.
Pisarka dodała, że gdyby miała wskazywać punkty styczne teraźniejszości z przyszłością - „30 lat później”, to zwróciłaby uwagę na rozwój kultury miejskiej, kryzys klimatyczny, odchodzenie od konsumpcji i zwrot w stronę przyrody.
- Na pewno dużo uwagi poświęciłabym grupom emancypującym się, nie tylko kobietom, ale temu, co dzieje się w obrębie języka, bo język być może byłby tu właśnie wyzwaniem - mówiła, zastanawiając się nad użyciem feminatywów i języka niebinarnego, które wciąż budzą emocje u Polaków. W ocenie Sylwii Chutnik za kilka lat każda osoba będzie mogła ich używać wobec grupy, która reprezentuje dany język, i nikt nie będzie się z tego powodu awanturował i upierał, że tak się nie mówi, nie powinno tak mówić, bo kiedyś tak się nie mówiło.
Nie ma „potem”
Podczas spotkania padły także pytania dotyczące warsztatu pisarskiego i dyscypliny pracy. Na pytanie, kiedy najlepiej pisać, czy codziennie po 5 minut, czy raczej przez 8 godzin, pisarka odpowiedziała: - Jest później niż nam się wydaje. Nie zostawiamy rzeczy na „potem”, bo nie ma „potem”. Jeśli mamy coś napisać, to po prostu trzeba pisać. Nie ma innej możliwości - mówiła do zebranej publiczności. - Dlaczego robię tyle rzeczy? Bo mnie się cały czas wydaje, że po prostu nie ma czasu.
Sylwia Chutnik - polska pisarka ur. w 1979 roku w Warszawie. Doktor nauk humanistycznych. Z wykształcenia kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies na UW oraz Studiów Polsko-Żydowskich IBL PAN. Pisarka, publicystka, działaczka społeczna i promotorka literatury.
Autorka powieści „Kieszonkowy atlas kobiet”, „Dzidzia”, „Cwaniary”, „Jolanta”, „Smutek cinkciarza”, „Dintojra”, „Tyłem do kierunku jazdy”, zbioru opowiadań „W krainie czarów”, książek poświęconych Warszawie: „Warszawa kobiet”, „Miasto zgruzowstałe. Codzienność Warszawy w latach 1954-1955”, a także kilku książek dla dzieci.
Jej zainteresowania naukowe koncentrują się wokół antropologii codzienności, queer studies, literatury XX wieku, historii ruchów emancypacyjnych, miasta i płci.
Laureatka Paszportu „Polityki” w kategorii Literatura za rok 2008, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Jej proza była przetłumaczone na wiele języków obcych i wydana w Niemczech, Rosji, Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Chorwacji, Ameryce Północnej, Serbii i na Litwie.