Rozmowa z prof. Stefanem Chwinem o jego najnowszej książce "Samobójstwo altruistyczne w literaturze polskiej XIX w."
Z prof. dr hab. Stefanem Chwinem z Wydziału Filologicznego UG o książce pt. Oddać życie za Polskę. Samobójstwo altruistyczne w literaturze polskiej XIX wieku, wydanej jako trzeciej z serii o samobójstwie w kulturze rozmawia Ewa Karolina Cichocka.
- Książka Pana profesora Oddać życie za Polskę to trzecia z książek, dotyczących problematyki samobójstwa, które Pan opublikował. Jaki obszar kultury obejmuje ona w kontekście dwóch poprzednich pt. Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni oraz Samobójstwo i „grzech istnienia”?
- Jest to książka spośród tych trzech najbardziej polska. Pierwsza miała charakter filozoficzno-teoretyczny, obejmowała zagadnienia ogólne. Druga była poświęcona problematyce romantycznego samobójstwa egzystencjalnego w sztuce europejskiej. Najnowsza dotyczy idei samobójstwa altruistycznego w kulturze polskiej. Mowa w niej o tym, jak Polacy myśleli o samobójstwie altruistycznym w wieku XIX i XX i jakie to znalazło odbicie w naszej literaturze i sztuce, a także jak wpływało na życie duchowe i zachowania Polaków.
- W jednej z zapowiedzi Pana książki czytamy, że jest o zagadce polskiego samobójstwa altruistycznego. To temat szeroki – na całą książkę, ale czy można określić jakie miejsce zajmowało ono w literaturze XIX w. i jak istotne jest ono dla zrozumienia ducha polskiego?
- Wszyscy od dziecka jesteśmy w Polsce wychowywani w kulcie samobójstwa altruistycznego, choć zwykle nie zdajemy sobie z tego sprawy. Bo o czym jest na przykład Reduta Ordona, której na pamięć uczą się polskie dzieci, by zapamiętać na zawsze Polaka, który wysadził się w powietrze w 1831 roku na warszawskiej Woli? O czym sławna powieść Sienkiewicza o pewnym pułkowniku, który wysadził się w powietrze w sławnej twierdzy kamienieckiej? O czym legenda o królowej Wandzie, która utopiła się, by nie dawać Niemcom pretekstu do wojny z Polską i o której dzieci polskie uczą się co najmniej od czasów kroniki mistrza Kadłubka? Wszystkim nam w polskiej szkole pakuje się do głowy słynne obrazy patriotycznych samobójstw altruistycznych, żebyśmy nigdy o nich nie zapomnieli. Przecież każde polskie dziecko doskonale wie, co zrobił Ordon w wierszu Mickiewicza i dlaczego należy go podziwiać za ostateczną, patriotyczną determinację.
- Czy to znaczy, że kult samobójstwa altruistycznego jest czymś, co naszego ducha polskiego wyróżnia spośród innych narodów?
- Byłoby to uproszczenie. Kult samobójstwa altruistycznego budują i utrwalają wszystkie narody, które znajdowały się bądź znajdują w trudnych sytuacjach historycznych. Kult ten służy głównie do umacniania fanatyzmu patriotycznego, bo samobójca altruistyczny to często ktoś, kto odrzucając święty dar życia poświęca się dla dobra własnego narodu. Są kultury, w których kult takiego samobójstwa jest jeszcze mocniejszy niż u nas. Na przykład słowo kamikadze nie jest, niestety, pochodzenia polskiego i w swojej wersji źródłowej nie odnosi się do Polaków. Naród czeski, przez nas często lekceważony, miał znacznie więcej patriotycznych samobójców altruistycznych niż my. U nas takie samobójstwo popełnili właściwie tylko Ryszard Siwiec, Walenty Badylak i Piotr Szczęsny. W Czechosłowacji w 1969 roku po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego miała miejsce cała seria publicznych samospaleń młodych ludzi z Janem Palachem na czele, którzy swoim patriotycznym samobójstwem zaprotestowali przeciwko stłumieniu Praskiej Wiosny i okupacji ich kraju. W Wietnamie przeciwko prześladowaniu buddystów przez tamtejszych katolików spaliły się żywcem na ulicach miast dziesiątki wietnamskich mnichów buddyjskich i mniszek. W Irlandii Bobby Sands ze swoimi towarzyszami zagłodził się w więzieniu na śmierć, walcząc o status więźniów politycznych. Wedle niektórych statystyk w drugiej połowie XX wieku na całym świecie w różnych krajach odebrało sobie życie w obronie wyższych wartości około 3000 osób.
W Polsce jest znacznie więcej samobójstw altruistycznych wyobrażonych – a więc istniejących w sztuce, literaturze, legendzie - niż rzeczywistych. Seria tych rzeczywistych miała miejsce np. w Królestwie Polskim przed Powstaniem Listopadowym, kiedy to rządził Polską potwór, wielki książę Konstanty. Odebrało sobie wtedy życie w proteście przeciwko poniżaniu Polaków około pięćdziesięciu oficerów armii polskiej, podległej carowi. Tadeusz Reytan, którego znamy z obrazu Matejki, też poszedł tą drogą.
- Samobójcy ginący z wyższych pobudek dla dobra Ojczyzny kojarzą się głównie z bohaterami romantycznymi, ale okazuje się, że nie tylko. Sięga Pan profesor także do postaci literackich i legendarnych z innych epok, jak choćby Wanda czy Wołodyjowski. Czyli to nie był tylko mit romantyczny?
- Kult samobójstwa altruistycznego sięga głębokiej starożytności. Za takiego samobójcę uchodzi np. Leonidas, król Sparty, który dobrowolnie poszedł na śmierć, broniąc w beznadziejnej walce wąwozu Termopile. Zachowanie samobójcze bywało przypisywane rycerzowi Rolandowi, który wolał ściągnąć na siebie śmierć z rąk Saracenów niż zadąć w róg, przywołując na pomoc armię Karola Wielkiego, co uważał za uwłaczające dla swojego honoru.
Niewątpliwie jednak w Polsce właśnie romantyzm starał się utrwalić kult patriotycznego samobójstwa altruistycznego, chociaż – jak wspomniałem – samobójstwo takie było czczone u nas już w epoce renesansu, np. przez Kochanowskiego, kiedy to np. postać królowej Wandy wzorowano na postaciach słynnych samobójców epoki antycznej. Co do Wołodyjowskiego, to jest on właściwie sarmacką kopią Ordona z wiersza Mickiewicza.
- Czy pogodzenie samobójstwa altruistycznego z chrześcijaństwem w polskiej kulturze było możliwe?
- Kościół wielokrotnie ogłaszał i nadal ogłasza stanowczo, że każde samobójstwo jest zbrodnią bez względu na motywy. Słyszałem jednak niedawno kazanie arcybiskupa Jędraszewskiego, który znacznie łagodniej mówił o samobójstwach, które polscy katolicy popełniali w więzieniach gestapo i NKWD, by pod wpływem tortur nie zdradzić swoich towarzyszy walki.
W czasach rozbiorów Kościół surowo potępił samobójstwo Katona, które część Polaków uznała za jedyne zachowanie godne Polaka w chwili, gdy Polska została zamordowana przez zaborców. Kultura romantyzmu nie tylko gloryfikowała patriotyczny fanatyzm, wyrażający się m.in. w zachowaniach samobójczych, których celem była obrona Ojczyzny, lecz także dokonała religijnej sakralizacji samobójcy altruistycznego. W polskiej literaturze XIX wieku Wanda-samobójczyni była porównywana do Najświętszej Marii Panny, co wielu Polaków wcale nie raziło. Uważano, że Karol Levittoux, który podpalił się w Cytadeli warszawskiej na więziennej pryczy, by podczas tortur śledztwa nie zdradzić swoich towarzyszy walki i ocalić ich przed piekłem Sybiru, był podobny do Jezusa, który poprzez swoją dobrowolną mękę i śmierć na krzyżu ocalił wielu ludzi przed piekłem wiecznego potępienia.
Mickiewicz w imię prawdziwego chrześcijaństwa, które wedle niego powinno łączyć postawę religijną z walką o wolność, przeciwstawił Ordona, wysadzającego się w powietrze dla Polski na ostatniej reducie Powstania Listopadowego, papieżowi Piusowi VI, który pobłogosławił targowicę i Grzegorzowi XVI, który uroczyście potępił powstanie, a Polakom, którzy podpisali patriotyczny akt detronizacji cara Mikołaja I, groził za to piekłem.
- Czy sądzi Pan, że postawy i motywacje literackich postaci altruistycznych samobójców mogą być zrozumiałe dla współczesnego społeczeństwa?
- Ależ jak najbardziej zrozumiałe! Współczesna kultura masowa - w Polsce i w innych krajach – prawdziwie kocha samobójstwo altruistyczne. Przykład? Sławny film Zacka Snydera 300 z 2006 roku o fanatyzmie patriotycznym Leonidasa, broniącego w samobójczej walce wąwozu Termopile przed armią Kserksesa, na który to film waliły tłumy. Ulubionym bohaterem ludowej wyobraźni są rozmaite legiony straceńców. Filmy o samobójczej obronie ostatniej reduty oglądać lubią miliony widzów, którzy sami nigdy by w takiej obronie nie uczestniczyli. U nas wiele wspólnego z kultem samobójstwa altruistycznego ma kult żołnierzy wyklętych. Przekonuje się nas, że patriotyczny samobójca altruistyczny, który wybiera śmierć dla Polski, jest sto razy lepszy od kogoś, kto siada do tego czy innego okrągłego stołu. Pochwały samobójczej walki do ostatniej kropli krwi pojawiały się i nadal się pojawiają w wielu krajach, na przykład w kulturze Rosji, a Winkelried, którym się zachwycał Słowacki, pozostaje nadal bohaterem narodowym Szwajcarii. Jest jednak w polskiej kulturze obecna także silna linia krytyki idei samobójstwa altruistycznego. Wystarczy wspomnieć choćby sztukę Sławomira Mrożka Śmierć porucznika czy publicystykę Zbigniewa Załuskiego. Polska jest więc w tej sprawie mocno podzielona jak i w innych, ważnych sprawach. Nie ma żadnego jednolitego ducha polskiego. Taki duch to ideologiczna fikcja.