Styczeń 2010

Satyry Janusza Szpotańskiego

w Bibliotece Wirtualnej Literatury Polskiej UG

 

Satyryczne wiersze i poematy Janusza Szpotańskiego ukazały się w Bibliotece Literatury Polskiej w Internecie. Inicjatorem publikacji jest wybitny językoznawca prof. dr hab. Zygmunt Saloni. Darowiznę przekazał znakomity pisarz Antoni Libera (właściciel praw autorskich). Bibliotekę Literatury Polskiej w Internecie stworzył i prowadzi prof. UG, dr hab. Marek Adamiec z Katedry Kulturoznawstwa Wydziału Filologicznego UG.

Ten dar zobowiązuje do przypomnienia sylwetki Janusza Szpotańskiego – jednego z nielicznych prawdziwie antykomunistycznych poetów, autora najbardziej znanych utworów drugiego obiegu w PRL m.in. Gęgaczy i Cichych, Carcy i zwierciadła, Towarzysza Szmaciaka.
Janusz Szpotański był pisarzem, który absurd i głupotę zabijał ostrą, bezkompromisową satyrą, umysłem niezależnym. Jako jeden z niewielu nie uległ pokusom socu, nie zniewolił umysłu i zapłacił za to osobistą cenę:
- Był dla nas wzorem niezależności i punktem odniesienia, umysłem niezawisłym, swoistym drogowskazem, a przy tym źródłem nadziei, ozdrowieńczego śmiechu i siły w zmaganiach z absurdem i nikczemnością świata – pisze Antoni Libera we wstępie do wydania Gnoma, Carycy i Szmaciaka (2008).
Za debiut w roli poety-satyryka Janusz Szpotański zapłacił wyrokiem trzech lat więzienia. Wyrok za niezależne słowo zapadł w 1966 r. Uzasadnienie brzmiało „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości o stosunkach społeczno-politycznych w PRL”.
W tym roku minęła 80. rocznica jego urodzin.

Autorytet „z rynsztoka”

 
Autorytet, który absurd i głupotę zabijał ostrą, bezkompromisową satyrą – umysł niezależny. Autorytet, o którym niewątpliwe autorytety mówią, że był jednym z niewielu, którzy nie ulegli pokusom socu, nie zniewolili umysłu i zapłacili za to osobistą cenę: - Janusz Szpotański [...] był dla nas wzorem niezależności i punktem odniesienia, umysłem niezawisłym, swoistym drogowskazem, a przy tym źródłem nadziei, ozdrowieńczego śmiechu i siły w zmaganiach z absurdem i nikczemnością świata” – napisał Antoni Libera we wstępie do tomu Gnom – Caryca – Szmaciak. (Wydawnictwo LTW, Łomianki 2007).
Kim był ów jeden z nielicznych prawdziwie antykomunistycznych poetów, pisarz, który sam siebie nazywał „Soc-Villonem”, autor tzw. opery Cisi i Gęgacze oraz satyr będących wnikliwą analizą tyranii i tryumfu ciemnoty m.in. Carycy i zwierciadła i Towarzysza Szmaciaka?
Utwory Janusza Szpotańskiego należały do najbardziej znanych utworów drugiego obiegu czasów PRL. Za debiut literacki zapłacił wyrokiem trzech lat więzienia. Uzasadnieniem było: „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości o stosunkach społeczno-politycznych w PRL”. Opisany przez niego Gnom, (towarzysz Gomułka), grzmiał w przemówieniu (transmitowanym w radiu i telewizji): „to reakcyjny utwór ziejący sadystycznym jadem nienawiści do naszej partii. Utwór ten zawiera jednocześnie pornograficzne obrzydliwości, na jakie zdobyć się może człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoka, człowiek o moralności alfonsa”.
Wyrok zapadł w 1966 roku:
- Gdy spotkałem Szpota po wyjściu z więzienia był już dla mnie autorytetem – wspomina prof. Zygmunt Saloni. – To doświadczenie go nie złamało. W publiczność strzelił Carycą! Trzymają go ponad dwa lata w więzieniu, myślałem, a on pokazuje dalej, że ma ich w dupie. I tak pisze o ZSRR w roku 1974! Cóż za przenikliwość. Bredzą o wolności, nowym jutrze, wielkim świecie, a w praktyce jak rozmawiają z prostym ludem: „Batem, batem, batem!”
Cisi i Gęgacze - „opera” napisana ad hoc, dla zabawy i uciechy przyjaciół była opisem gry „Gęgaczy” (rewizjonistycznej warszawskiej inteligencji) z „Cichymi” (przedstawicielami organów śledzenia i ścigania PRL). W tradycji literackiej nosiła znamiona romantycznej, rewolucyjnej twórczości Mickiewicza, nad którą unosił się duch filomacki, jak choćby w Hymnie Gęgaczy (według wzoru z opery Straszny dwór z czytelną, w tytule, aluzją do Krakowiaków i Górali):
Nie masz Cichych w naszej chacie
wolny nasz gęgaczy stan,
śmiało gęgaj, miły bracie,
politycznych żądaj zmian. [...]
Nas nie strwożą knuta świsty,
nas nie strwoży kajdan brzęk,
Dalej, bracia, piszmy listy
niech rozbrzmiewa wolny gęg!
Następnie Caryca i zwierciadło to bezlitosna satyra na mentalność totalitaryzmu sowieckiego, w jego breżniewowskim wydaniu. Tytułowa Caryca powiada bowiem:
Bo nic nie wzrusza tak Zachodu,
jak szum frazesów o wolności,
Możesz pół świata zakuć w dyby,
strzelać w tył głowy, łamać kości,
ale bredź przy tym o ludzkości,
o Lepszym Jutrze, o Wielkim Świcie,
a wyjdziesz na tym znakomicie! [...]
Na czarne – „ białe” mówić nada,
bo to przemawia do Zapada;
na knuty, kaźnie i tortury –
że to gumanne manikry.
Następny poemat trzyczęściowy Towarzysz Szmaciak były obrazem słabości władzy na każdym jej szczeblu i marionetkowości jej poczynań:
- Stan wojenny. Mało kto widział jego groteskowe, niepoważne wymiary – mówi prof. Zygmunt Saloni. – A Szpot widział. I opublikował ten utwór (Szmaciak w mundurze, czyli wojna pcimska)pod własnym nazwiskiem. Władza była słaba, a Szpot był niereformowalny.
Jego „nihilistyczna” młodość Szpota upłynęła na „wnikliwej obserwacji dookolnej rzeczywistości socu”. Samorodna twórczości, którą zaowocowała, stanowiła, podobnie jak u Mrożka, jednostkę pomiaru stopnia odchylenia PRL-owskiej rzeczywistości od norm zdrowego rozsądku i zasad przyzwoitości, stanowiła także, jak sądzę, odważną diagnozę sytuacji politycznej i związanych z nią podziałów społecznych. Jej próbkę znajdziemy w I i II arii Rotmistrza z „opery”:
Dawniej, gdyś nadstawiał uszy,
miało to smak prostytucji.
Dzisiaj rządzi się i puszy
Cichy w każdej instytucji. […]
Gdy chcesz złą odmienić dolę,
jeśli chcesz dostatnio żyć,
to służbowy bierz pistolet,
albo się doszczętnie z g n i d ź!
lub w Towarzyszu Szmaciaku:
A młodość twoja? Nie górna i chmurna,
lecz przede wszystkim ponura i durna.
Jeszcze cię teraz chwytają wymioty,
gdy ZMP-owskie wspominasz bełkoty,
Wysoko świeci stalinowskie słonko,
wciąż na trybunę straszne typy włażą,
z owadzim okiem i pryszczatą twarzą,
krzyczą, byś walczył z kułakiem i stonką.
Szpotańskiego zdumiewała pozbawiona wszelkich zasad, w tym lojalności, mentalność towarzyszy. W swoim pierwszym poemacie niezwykle trafnie wyłuskał zasadę tę zasadę socu, która brzmiała: „Gdy słabnie intelekt i wola, socjalizm osiąga swój cel”.
Lektura Wstępu do teorii marksizmu, stanowiąca w czasach stalinowskich przepustkę na studia na Uniwersytecie Warszawskim (przymusowo rusycystyczne), wprawiła go w zdumienie i przerażenie:
– Jak to możliwe, iż, podobne szalbierstwo, uwłaczające godności ludzkiego umysłu, święci oto takie tryumfy, i to nie tylko u obłąkanych Kacapów oraz w krajach przez nie podbitych, lecz i w wielu miejscach świata cywilizowanego - pytał.
O irracjonalizmie marksizmu mówił także w wywiadzie redaktorom jego Zebranych utworów poetyckich Antoniemu Liberze i Zygmuntowi Saloniemu (Wydawnictwo Puls, Londyn 1990):
- Jak można uważać marksizm za doktrynę racjonalistyczną? Albo teoryjki profesora Rosenberga?! Przecież to jest właśnie czystej wody irracjonalizm, czy jeszcze lepiej – pseudoracjonalizm, czyli taki irracjonalizm, który udaje, że jest racjonalizmem. […] Rozum, prawdziwy Rozum, Rozum kartezjański nigdy nie prowadził i nie doprowadzi do tego rodzaju absurdów.
Podczas studiów, których z przyczyn politycznych nie ukończył, Szpotański świadomie nie uległ pokusie życia ułatwionego, studiowania „na niby”:
– On wtedy na przekór tej szkole duchowego paczenia, łamania charakterów i jałowienia umysłów, sam sobie narzucił rygor i program zdobycia wiedzy – pisze Antoni Libera. – Miał niebywałą wiedzę – jak gdyby wszystko przeczytał. A przecież, w gruncie rzeczy, był prawie samoukiem.
I później mimo ciągłej inwigilacji Szpot nie zaprzestał swojej „wywrotowej działalności”, jak sam twierdził, „bania z poezją rozbiła się”. Siłą sprawczą kolejnych utworów było właśnie „granie na nosie władzy, szydzenie i kpina”. Towarzyszył im dreszcz emocji związany z prowokowaniem rzeczywistości. Wysiłek twórczy nie szedł na marne, bo jego utwory spotykały się szerokim odbiorem społecznym:
- Szpot stał się legendą. Kiedy opluwali go komunistyczni pismacy, rósł jego autorytet – mówi prof. Zygmunt Saloni. – Co więcej potrafił mówić głośno to, o czym Polacy w PRL myśleli, a czego nie umieli bądź nie śmieli sformułować Głosił myśli, które w nich jeszcze nie dojrzały, a formułował je ostro i karykaturalnie. Dzięki temu jego słuchacze i czytelnicy jaskrawo widzieli absurdy rzeczywistości, w której żyli i które skłonni byli traktować jako normalne.
Autorytet Szpotańskiego polegał wierności własnym ideałom i odwadze cywilnej, która stała się wzorem:
- Na ten stopień nonkonformizmu mógł się zdobyć tylko outsider, cygan, człowiek, który mimo społecznej degradacji (pochodził z zamożnej rodziny, a żył w materialnej biedzie) nie dał się upokorzyć władzy ani wcześniej, ani później – mówi prof. Zygmunt Saloni. – Żadne profity nie były go w stanie zmusić do tego, aby przestał mówić głośno to, co myśli.
Potrafił także zachowywać się mądrze i dumnie. Na przykład na procesie Niny Karsov (więzienia roku Amnesty International) doprowadzony z więzienia jako świadek odmówił zeznań:
- To była postawa prekursorska – uważa prof. Saloni. – Tego Gęgacze nauczyli się znacznie później. Wtedy na śledztwach i procesach za wiele gadali: w najlepszym wypadku bez sensu i potrzeby, w gorszych – z wyraźną szkodą dla innych.
Twórczości Szpotańskiego towarzyszy znak czasów, znamię poezji politycznej, publicystycznej i co za tym idzie ulotnej. W głębszej lekturze i refleksji nad obecnymi czasy można interpretować ją bardzo współcześnie, jako przestrogę m.in. przed bzdurną i niebezpieczną ideologią, demagogią i życiową łatwizną.
Szpotański był niezwykle skromny i pisanie satyr politycznych traktował z dystansem:
- Wielbiąc Goethego, Manna, Kafkę, nie mogłem myśleć o sobie poważnie jako o potencjalnym pisarzu – mówił. Miał także dystans do swoich „pozytywnych bohaterów”, a więc Gęgaczy. Choć w na zapotrzebowanie tej formacji, w dużej mierze, swoją poezją odpowiadał. W Gnomiadzie pisał jakby autotematycznie:
Gdybym był Gęgacz, Gęgacz, jak się patrzy,
z małpią zręcznością wdrapałbym się na krzyż,
ale pluszowy, bo to ważne przecie
wisieć na krzyżu, który cię nie gniecie.
Z krzyża okrzyki rzucałbym rozpaczy
tak jak to bywa w zwyczaju Gęgaczy
Niestety nie mam tych zdolności wcale!
Może winne tu moje nadpsute morale,
Może w mózgu mam inne niż Gęgacze zwoje –
Nie, ja nie będę gęgał! Dziękuję postoję!
Ten fragment zdaje się proroczo zapowiadać obecną sytuację polityczną bezlitośnie numerowanej Rzeczypospolitej. Dlatego choć przez niektórych zapomniany, przez innych, młodych jeszcze niepoznany Janusz Szpotański jest niewątpliwym autorytetem. Lektura jego dzieł w epoce braku prawdziwych wzorów może stać się drogowskazem. Zaleciłabym ją zwłaszcza sprawującym władzę. Łatwy do niej dostęp daje Biblioteka Literatury Polskiej w Internecie, projekt prof. Marka Adamca z Katedry Kulturoznawstwa Wydziału Filologicznego na stronie Uniwersytetu Gdańskiego: /.
Anna Malcer-Zakrzacka
Pokaż rejestr zmian

Data publikacji: poniedziałek, 7. Grudzień 2009 - 00:00; osoba wprowadzająca: Importer Automatyczny Ostatnia zmiana: środa, 26. luty 2014 - 15:07; osoba wprowadzająca: Importer Automatyczny